W sobotę 3 lutego 2024 r. po raz pierwszy w swojej karierze miałem przyjemność sekundować w narożniku na brytyjskiej gali grupy Boxxer Bena Shaloma, trzeciego co wielkości – obok grupy Matchroom Eddie’ego Hearna oraz Queensberry Franka Warrena – promotora na Wyspach Brytyjskich. Walka miała miejsce w Londynie, podczas gali, której głównym starciem była walka Buatsi – Azeez, na hali Ovo Arena w sąsiedztwie legendarnego stadionu Wembley.
Do Londynu poleciałem jako trener Konstantina Dowbyszczenki, cenionego journeymana, który miał skrzyżować rękawice z Jeamie Tshikevą (zwanym Jeamie TKV), brytyjskim prospektem obudowującym się po pierwszej porażce w karierze.
Chociaż nie pracuję z Kostią na co dzień – nie każdy pięściarz trenuje na stałe z trenerem – pomagam mu zazwyczaj na końcowych etapach przygotowań. Był to już drugi raz, kiedy Kostia poprosił mnie o pomoc w narożniku – we wrześniu zeszłego roku byliśmy razem w Magdeburgu, gdzie w walce wieczoru Kostia mierzył się z Tomem Schwarzem, byłym rywalem Tysona Fury’ego. Z tego wyjazdu przygotowałem dla Was VLOGA, który jest do obejrzenia na Youtube.
Kim jest „joruneyman”? W boksie zawodowy określa się w ten sposób doświadczonych pięściarzy, których zadaniem jest przede wszystkim sprawdzenie tzw. prospektów, czyli zawodników, z którymi promotorzy wiążą nadzieje na duże – tzn. generujące wysokie przychody – walki w przyszłości.
U journeymana nie jest istotny rekord – aktualnie Kostia Dowbyszczenko legitumuje się dość słabym bilansem 10 zwycięstw oraz 15 porażek – ale ich faktyczne umiejętności i zdolność do dania prospektowi tzw. rund.
W boksie zawodowym jest wielu zawodników „prowadzonych” przez promotorów – buduje im się wysokie rekordy, zazwyczaj z „0” po stronie porażek, aby dopiero po kilku latach kariery zestawić ich z pierwszym wymagającym rywalem. Często dochodzi wówczas do weryfikacji, a pierwsza porażka stanowi często zapowiedź rychłego końca kariery. Journeymani, szczególnie Ci jakościowi, którzy nie przegrywają przed czasem, to przeciwieństwo takiego zjawiska. Nie kalkulują oni przy wyborze rywali, regularnie stając naprzeciwko lokalnych faworytów.
Dlatego też praca z journeymanami, pomimo że niezbyt często można pochwalić się rezultatem na mediach społecznościowych, stanowi ogromne źródło doświadczenia. O wiele więcej można wyciągnąć z przegranej, ale mocnej 10-rundowej bitwy na wyjeździe, niż z efektownego, zwycięskiego knockoutu w 1 rundzie na nieprzygotowanym przeciwniku.
Jakościowy journeyman to zawodnik, który nie przegrywa przed czasem, jest w stanie wyciągnąć rywala na głębokie wody, czyli do późnych rund walki, a także stanowi przy tym zagrożenie, które nie pozwala rywalowi na utratę koncentracji. Czasami zdarza się, że joruneyman sprawi niespodzienkę – Kostii udało się to m.in. kilka miesięcy temu, kiedy pokonał – również na Wyspach Brytyjskich – faworyzowanego prospekta Matty’ego Harrisa.
Tym razem Kostii jednak nie udało się zwyciężyć, na co złożyło się kilka czynników. Przede wszystkim, w moim przekonaniu, był to błąd w przygotowaniach polegający na zbytnim skupieniu się na treningu siłowym i związane z tym przybranie na wadze. Po drugie, krótki dystans walki – 6 rund to niewiele dla zawodnika o takiej charakterystyce, jak Kostia. Udało się mu wygrać ostatnią rundę, a ponadto rywalowi odjęto punkt za faule – było to jednak za mało, aby wywieźć z Londynu choćby remis. Niestety, taki zazwyczaj jest los journeymana, w którym zwycięstwa są raczej wyjątkami, niż regułą.
Dla mnie, walka na angielskiej gali była wspaniałym doświadczeniem. Chociaż nie walczyły tam największe nazwiska brytyjskiego boksu, Buatsi oraz Azeez zdołali wypełnić liczącą kilkanaście tysięcy miejsc OVO arenę. Brytyjski boks niesamowicie odbudował się zarówno pod względem sportowym, jak i komercyjnym, w ciągu ostatnich kilkunastu lat i pozostaje życzyć sobie, aby taką samą drogę przeszedł boks zawodowy w Polsce.
A dla mnie dodatkową satysfakcją było, że po raz drugi na przestrzeni pół roku mogłem spotkać i wymienić parę słów z legendarnym trenerem Buddy’ym McGirtem, trenerem takich sław, jak Arturo Gatti, Antonio Tarver, Sergiej Kowaliow czy aktualny mistrz świata wagi średniej, Janibek Alimkhanuly.